Rozstania
Tak bardzo była szczęśliwa. Tyle ich łączyło: gorąca miłość, wspólne pasje, wspomnienia. Były przed nimi niekończące się możliwości. To nie była taka sobie miłość. Ta miłość była wyjątkowa – bardzo głęboka i dojrzała. Tak bardzo chciała zatrzymać każdą chwilę na zawsze. Tak bardzo chciała tego nie zepsuć. Przecież w końcu po coś się wydarzyła. Nadeszła nieoczekiwanie w chwili, kiedy wydawało się, że nic wyjątkowego w jej życiu się nie nastąpi.
Na początku było cudnie.. Uczyli się siebie kawałek po kawałku. Odkrywali swe wszystkie tajemnice. Właściwie nie mogli się od siebie oderwać. Byli jak jedna dusza w dwóch wiecznie przylegających do siebie ciałach. Jedność. Absolutne porozumienie. Miłość.
Pamięta każdy najmniejszy szczegół bycia z nim. Jaka wyjątkowa i spełniona się wtedy czuła. Był dla niej wszystkim, o czym kiedykolwiek marzyła.
Uśmiech nie znikał z jej twarzy, a blask szczęścia nie opuszczał jej oczu. Emanowała takim szczęściem, że prawie zarażała nim innych. Jej rodzina i przyjaciele widzieli to i dzielili jej szczęście. W końcu zasługiwała na kogoś wyjątkowego, bo sama była tak wyjątkowa jak ktoś nie z tego świata.
Nagle rzeczy zaczęły się zmieniać. Nie jest w stanie powiedzieć, kiedy to nastąpiło. Zastanawiała się, co poszło nie tak. Co zrobiła źle? Co powinna w sobie zmienić, bo on tym etapie był ciągle idealny, a ona tak bardzo nie chciała tego popsuć. Miała nadzieję, że wiążące ich uczucie jest tak silne, że przezwycięży wszystkie przejściowe kłopoty.
Winiła siebie. Wyłącznie. Różowe okulary nie pozwalały spojrzeć na sytuację logicznie. Przyjmowała na klatę każdy jego zarzut. Tylko z miłości, wcześniej pięknej jak róża przy każdym nieporozumieniu opadały płatki…. Z niej opadały siły, a na twarzy coraz częściej gościło zamyślenie, bądź smutek. Taka smutna księżniczka.
Bała się, że nie wytrzyma. Odejdzie za szybko, a później będzie żałować. Czekała na to, że wszystko zmieni się na lepsze. Na takie, jak było na początku. Była optymistką i naprawdę wierzyła. Wiele razy zadawala sobie pytanie, czy powinna odejść. To był pierwszy sygnał, że powinna. Jeśli zaczynasz zastanawiać się nad rozstaniem, to znaczy, że pora wyruszyć w podróż. To najwyraźniej nie jest Twój docelowy przystanek.
Zamiast to uczynić szukała znaków, które pozwoliły jej zostać. Czasami z wielkim wysiłkiem znajdowała je, bo tak bardzo pragnęła, aby wszystko zmieniło się na lepsze. Takie, jak było na początku. A może się okłamywała…. W końcu nie było beznadziejnie, a czasami było nawet znośnie. Tłumaczyła sobie, że inni mają gorzej.
Czuła sie jakoś bezpiecznie tkwiać w tej beznadziei, bo przynajmniej wiedziała, czego oczekiwać od niego i życia. Taka strefa beznadziejnego komfortu i strach przed nowym, nieznanym.
Bała się zrezygnować z tego, co było, bo nie wiedziała, jakie będzie jej życie. Nie patrzyła na to, ile ją ten związek kosztuje. Zaczęły powracać jej siły i instynkt przetrwania. Zaczęła analizować sytuację. Już była zmęczona, zrezygnowana, bezsilna. Dla tej miłości poświęciła swoje szczęście i siłę, którą zawsze miała. Wiedziała, że poszło to za daleko.
Rozmawiała z przyjaciółmi. Potrzebowała tych rozmów. Wspierali ją, jak zawsze. Nie radzili, bo i tak by nie słuchała. Otrzymała od nich zapewnienie, że cokolwiek postanowi i tak przy niej będą. To ją wzmocniło.
Pamiętała, jaką energiczna osoba kiedyś była i jak to dokonywanie wyboru strasznie ją zmieniło. Przycichła, posmutniała, poszarzała. Cierpiała. Nagle zrozumiala, że to nie ona jest winna i nie powinna czynić sobie wyrzutów. Przecież nic złego nie zrobiła. Po prostu miała juz dość! Zrozumiała, że ta miłość ją wyniszcza. Czyni ją smutną, cierpiącą i sfrustrowaną. Dawała do momentu, kiedy nie była w stanie dać mu więcej. W zamian nie otrzymywała niczego. Ponoć nie zasługiwała. Chciała się śmiać i uśmiechać tak szczerze, jak to było na początku.
To odejście było nieuniknione. Nie wiedziała tylko kiedy. Nie wiedziała jak. Utknęła w martwym punkcie.
Dzisiaj zastanawia się, po co tyle czekała.
W końcu nadszedł moment, kiedy odeszła. To była taka chwila, kiedy smutek rozdzierał jej serce, stres był nie do zniesienia, a z dawnej jej pozostały jedynie szczątki jak po zniszczonym mieście.
Ostatni moment na podjęcie takiej decyzji. Znalazła siłę, choć on wpierał jej, że jest malutka i takiej rzeczy nie zrobi. Wtedy zrozumiała, że to nie on był powodem jej tkwienia w tym marazmie, ale ona sama była swoim wrogiem.
Bała się o to, co będzie po rozstaniu. Czy da sobie radę? Kim będzie po utracie części swojego życia, jaką był on? Czy nie będzie zawsze samotna….
Pewnego dnia pozbierała się. Wydobyła ze swojego wnętrza odwagę i wiarę w siebie oraz swoje możliwości. Uwierzyła, że jest silna i da radę. Podniosła się jak feniks z popiołów.
Przypomniała sobie, jaką silną i wyjątkową osobą była przed tym wyniszczającym ją związkiem. Wtedy żyła bez obaw. Szła przez życie jak burza. Świat leżał u jej stóp. Wtedy miała w sobie radość i pasję. Pasję życia. Właściwie to ją zainspirowało. Podjęła decyzję.
Kiedy się skończyło odczuła ulgę. Znowu w szarym świecie zaświeciło słońce, a na jej twarzy powrócił uśmiech. Przeczuwała, że tak będzie.
Przeżyła to rozstanie i była z siebie dumna, bo udowodniła tym swoją siłę. Nie znajomym i rodzinie, ale sobie. Nagle doszło do niej, jak wiele poświęciła będąc w tym związku i jak bardzo pomimo tego, co poświęciła była w nim nieszczęśliwa.
Nagle życie zaczęło otwierać przed nią okna, bo przecież drzwi już zamknęło. Pojawiło się szczęście, po które nie musiała sama sięgać, próbując zagrabić dla siebie najwięcej jak to możliwe.
Ciągle ma w pamięci te nieliczne szczęśliwe chwile z nim. Zdecydowała jednak, że od teraz będzie bezwarunkowo szczęśliwa. W końcu! Jej życie jest warte fajerwerków, bycia nieprzytomnie szczęśliwą, a nie dostosowywania się do oczekiwań JEGO. Szczęście jest w nas i nie można uzależniać go od bycia z inną osobą. To zrozumiała....
SK
Podobne artykuły
-
Proszę daj mi w końcu święty spokój. Przestań mnie nachodzić z tym swoim chłodnym sercem, pełnym obaw, pytań i zbolałą miną. Przestań pisać do mnie w środku...
-
Rozstanie da się przeżyć. Tylko w głowie będą Ci przez jakiś czas siedzieć słowa, które od niego usłyszałaś na odchodne. Bolą jak cholera! Pieką w przełyku, ...
-
Piszę do ciebie, choć pewnie nie powinnam. Powinnam zamknąć za sobą drzwi z napisem „przeszłość” i otworzyć kolejne: „co mnie czeka”. Wracam myślami do tego,...
-
Próbowałam zastąpić cię oczami i ciałami innych. Ci mężczyźni chcieli być ze mną w miejscach, w których pragnęłam widzieć ciebie. W końcu stawali się cieniam...