// On / Jak przeprasza narcyz?

On

narcyz, jak przeprasza narcyz, zerwanie z narcyzem
Jak przeprasza narcyz?

Po 3 latach związku z narcyzem stwierdziłam, ze dość. Że doszłam do swoich ostatecznych granic. Do punktu, w którym poczułam się tak zmęczona, że jedyna myśl, jaka siedziała mi w głowie to była ucieczka. Bo tkwienie dalej w tym związku doprowadziłoby mnie do domu dla obłąkanych. Lata manipulowania przez narcyza. Lata, w których pokazywał jak bardzo mu na mnie nie zależy. Jak bardzo mogę sobie odejść, bo on nie ma z tym problemu. Jest to właściwie jedyna rzecz, jakiej on pragnie. Powtarzał to codziennie jak mantrę, bo ja zawsze w tym tkwiłam. On mnie odrzucał, a ja przychodziłam i przepraszałam za grzechy niezawinione. Na pewno nie przeze mnie. Aż nadszedł moment, kiedy zmęczyły mnie te huśtawki nastrojów śmiertelnie. Weekendy wypełnione przepychankami i kłótniami. On odpychający mnie i pewny, że przyjdę przeprosić za grzechy, których nie popełniłam. I tak się to kulało przez ostatnie 3 lata. Kłótnia – nieodzywanie się – moja kapitulacja w sensie przeprosiny i miłosierny narcyz przebaczający mi.

Chyba każdy ma swoje granice. Takie, kiedy już nie chce się nic. Chce się zakończenia. Ucieczki do jakiegoś spokojnego miejsca. Pamiętam – przez te 3 lata często odpływałam myślami na zieloną, spokojną łąkę. Tylko ja. Nikt inny. Spokój. Tak bardzo mi tego spokoju brakowało. Ten związek miał być dojrzałym związkiem dwojga ludzi po ciężkich przejściach. A stał się moim więzieniem. Odizolowana właściwie od każdego siedziałam w pułapce narcyza żebrząc o jego miłość. Nie wiedziałam tylko jednej rzeczy, że narcyz kocha tylko jedną osobę – siebie. Dla mnie, żebym nie wiem jaka dobra i doskonała była w tym związku nie było miejsca. On zawsze był lepszy – absolutnie we wszystkim. Swoją wielkość budował poprzez poniżanie mnie. Manipulował tak kłótniami, że to finalnie ja byłam tą, która według niego poniżała i która te awantury wszczynała. Najlepszą obroną jest atak. Narcyz to wie.

Podjęłam heroiczną decyzję: „Koniec”. Narcyz przyjął ją spokojnie, bo kłótni różnorakich było mnóstwo. I zawsze on wygrywał. Myślał, że schemat będzie jak zawsze. Ja pierwsza będę prosić pana o łaskę. Wyszedł, trzasnął drzwiami. Zblokował mnie w swym telefonie i na każdym możliwym profilu społecznościowym. Czekał. Piłeczka była po mojej stronie. Po raz pierwszy nie zrobiłam absolutnie nic. Cisza. Rozkoszowanie się nieobecnością narcyza. Nie próbowałam wysyłać do niego maili z prośbą, aby mnie odblokował w swym telefonie. Nie czekałam na kontakt. Błogość. Nawet nie wiedziałam, że tego spokoju tak bardzo mi brakowało.



Minęły 3 tygodnie. Zero ruchu z mojej strony. Narcyz po raz pierwszy zrobił pierwszy ruch. „Tęsknię. Czy możemy się spotkać? Proszę.”- napisał sms-a.  „Dlaczego nie?”- pomyślałam i tak mu odpisałam. Spotkanie w naszym do niedawna wspólnym domu. Pojawił się z bukietem kwiatów – identyczne jak na pierwszej randce. Zaczął wspominać nasz związek: „Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?”, „Pamiętasz, jak powiedziałaś, że mnie kochasz po raz pierwszy?”. „Pamiętasz to, pamiętasz tamto…”.  

Umieścił mnie tam, gdzie chciał w czasie tej rozmowy-  rozgrzał wszystkimi dobrymi  wspólnymi wspomnieniami. Uwielbiał bombardować mnie na początku związku takimi czułościami. Później przyszły zdrady, kłamstwa i oszustwa. Podczas rozmowy zaczął opowiadać o tym, jak bardzo był smutny, od kiedy się ze mną rozstał. Najgorsza chwila jego życia – ta, kiedy z niego zniknęłam oczywiście. Nastąpiły przeprosiny. Złapał mnie za ręce, dramatycznie spojrzał mi w oczy i wyszeptał: „Tak mi przykro. Przepraszam. Moja wina.” Przez moment w to uwierzyłam. Ale zwyciężył głos rozsądku. Spojrzałem na jego zbyt emocjonalną, dramatyczną twarz, na jego drżące dłonie łapczywie obejmujące moje, jakby świat miał się skończyć. Nagle kiedy cała jego postać mówiła „Proszę przyjmij mnie z powrotem na dobre i na złe”… wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. „Teatr” - pomyślałam. Kolejny raz dam się złapać na haczyk - to jego teatralne pieprzenie. Szczerze mówiąc, żałosne było, że tyle razy ten marny aktor mnie omamiał.

Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie zamierzam przyjąć jego przeprosin, a próba wciągnięcia mnie do jego sieci zakończyła się niepowodzeniem, zaczął odwoływać przeprosiny. Powiedział: „No cóż, i tak nie miałem tego na myśli. Tylko testowałem cię” . Zachowanie jak u przedszkolaka. Szybko skoncentrował się na moich wadach (przed chwilą ich nie miałam). Powiedział, że rzucił mnie, bo jestem beznadziejna, a on takich jak ja może mieć setki. Jest taki szczęśliwy beze mnie itd. Krótko mówiąc: narcyz nie przeprasza. On ma cel do zrealizowania. Chce wciągnąć cię w swoje gierki. Nigdy tak naprawdę nie żałuje ani swoich słów, ani czynów. On nawet nie czuje, że cię skrzywdził lub sprawił, że poczułaś się źle. Kiedy mówi, że żałuje, to dlatego, że stracił kogoś, na kim mógł stosować swoje praktyki: poniżać, dołować, niszczyć, odpychać i później znów przyciągać. Stracił ofiarę, a narcyz nie lubi, jak ktoś wymyka się spod jego kontroli.

 

Lubisz ten materiał? Podziel się nim ze znajomymi:

Podobne artykuły

Odwiedź nas na Facebooku